Czarnobyl część 5

5 października 2016  – 4 dzień

Początek dnia był taki sam jak wcześniej, czyli rano śniadanie w Starym Tallinie a potem po godzinie 7 wsiedliśmy do pociągu, który zawiózł nas prosto do Zony.  Jednak ten dzień mieliśmy spędzić cały w Prypeci. Yeah!

Rano przed wejściem do pociągu mieliśmy misję zaopatrzyć się w płaszcz przeciwdeszczowy, gdyż zapowiadali deszcz. Udało się to zrobić na ryneczku tuż przed stacją. Mieliśmy odzież przeciwdeszczową niemniej jednak jakby cały dzień miało na nas padać to mogłoby być ciężko. Ostatecznie jednak ich nie użyliśmy choć deszcz nas złapał.

Po przyjeździe do Strefy znów przeszliśmy przez odprawę i udaliśmy się do naszych autobusików zgodnie z wyborem dnia wcześniejszego. Tylko Paweł zmienił autobus na nasz i jeździł z nami już do końca ;).  Dzień wcześniej powiedział, że on jeździ zawsze białym i wsiadł do niego ale już w połowie dnia przesiadł się do nas i z nami już został. Do tej pory nie wiem dlaczego, jednak było miło, że pobył z nami 🙂

Nie wspominałam jeszcze, że 2 grupy nie jeździły od razu w to samo miejsce. Wymienialiśmy się. Widywaliśmy się bardzo rzadko. To było dla naszego komfortu, bo jakby taka duża grupa udała się razem w jedno miejsce to ciężej byłoby znaleźć odrobinę miejsca np na „samotne” zdjęcie.

W drodze do Prypeci zatrzymaliśmy się na chwilkę niedaleko budynków administracyjnych elektrowni a tam czekał na nas… czołg. Czołg, który, jak usłyszeliśmy, służył do ostrzeliwania borem uszkodzony blok IV.

obok tego budynku ot tak stoi sobie samotnie czołg

A z tego miejsca udaliśmy się już do Prypeci. Na cały dzień. Wjazd do Prypeci, jak już wspominałam, jest dodatkowo chroniony i musieliśmy minąć szlaban i strażników, by udać się wprost do „drugiego serca Zony”  (pierwsze – elektrownia)

wjazd do Prypat

Zatrzymaliśmy się na centralnym placu przy Hotelu Polesie. I tutaj właśnie dopiero wspomnę o osobie, której bardzo wiele zawdzięczamy w tym wyjeździe, a mianowicie o Tomku, bo to tutaj dopiero „złączył się nasz czarnobylski los”. Tomku (bo wiem, że na pewno będzie to czytał :)) raz jeszcze Ci za to dziękuję! I od tej chwili, chcąc nie chcąc 😉 Tomek został naszym przewodnikiem – oprowadzał nas i dzielił się swoją wiedzą. Nie wiem jak Tomek to odbiera 😉 ale my to mieliśmy szczęście, że akurat stanął na naszej drodze.

Tomek jest, chyba mogę tak śmiało rzec, miłośnikiem Czarnobyla i wszystkiego, co z tym związane. Zapraszam Was serdecznie na stronę licznikgaigera.pl, której jest autorem. Dowiecie się z niej wielu ciekawych rzeczy 🙂

Tomek wysiadł z busa i zapytał nas jakie mamy plany? A my odpowiedzieliśmy, że w sumie żadnych nie mamy. Ja byłam w lekkim szoku, bo tam było tak wszystko zarośnięte, że gdyby mi wcześniej nie powiedziano, że obok jest hotel a prawie na wprost „Energetyk” to ciężko byłoby mi się tam odnaleźć, gdyż na zdjęciach w internecie inaczej to wszystko wyglądało. W związku z tym, że Tomek był już wcześniej w Czarnobylu to wiedział co i jak i powiedział, że on ma pomysł i jak chcemy to możemy iść razem z nim. Z nami wyruszyło także dwóch Bartków ale ich „utraciliśmy” po chwili w pierwszym eksplorowanym budynku. Bartków także pozdrawiam o ile tutaj dotrą i przeczytają. Z nimi też spędziliśmy trochę czasu i wspólnie też byliśmy w paru miejscach.

No i zaczęła się eksploracja…

Pierwszym celem był tzw Biały Dom. Zamieszkiwali w nim wysoko postawieni mieszkańcy, m.in zarząd elektrowni, partyjni dygnitarze. Z komiksu, o którym wcześniej tutaj na stronie pisałam („CZARNOBYL-STREFA” Natacha Bustos, Francisco Sanchez), dowiedziałam się, że był on najbardziej skażonym blokiem. Był zbudowany z materiałów bardzo przyciągających materiały radioaktywne (dobrze, że po czasie się dowiedziałam ;). Budynek znajduje się przy głównym placu, tak jakby na wprost Domu Kultury „Energetyk”. Jest na rogu ulic i ma kształt litery L.

Jakbym była sama to pewnie czaiłabym się bardzo czy wejść do środka jakiegoś budynku czy jednak nie. Jak ktoś tego wcześniej nie robił to jest to bardzo dziwne wrażenie.  Stan budynków nie jest dobry. Tu się coś wali, tu kapie, tu rozpada ale ciekawość zwyciężyła…

aby dojść do Białego Domu przeszliśmy przez taki pawilonik sklepowy (tak to wyglądało); był on przyklejony do tego budynku
część widoku na Biały Dom

Każdy budynek mieszkalny jest bardzo do siebie podobny. Jak się ma szczęście to można coś ciekawego znaleźć. Nie ma czasu przejść wszystkiego więc losowo wybiera się piętro, mieszkanie, do którego akurat się wejdzie. W tym budynku znaleźliśmy pianino, część gitary i kaloryfer (kaloryferów już jest bardzo malutko, bo pozabierano je na złom).

moi towarzysze 🙂

Stamtąd poszliśmy do „Energetyka”. To jest obowiązkowy punkt programu. Jakże to miejsce jest już zniszczone. Bardzo przykro się na to patrzy. Natomiast jeśli chodzi o czasy świetności tego miejsca to nic tylko można byłoby im, czyli mieszkańcom Prypeci (Prypetczaniom? ;)), tego zazdrościć. Ja osobiście bardzo chciałabym mieszkać w tak urządzonym mieście.

Z tyłów tego budynku ujrzeć można było już diabelski młyn (zdjęcie gdzieś powyżej). I tam też od razu popędziliśmy.  Jak już wspominałam w tekście napisanym dla licznikgaigera.pl ( http://licznikgeigera.pl/dziecko-czarnobyla/ ) z całej tej ekscytacji nie zwracałam uwagi na jakość zdjęć, więc mam jakie mam i z Wami się nimi i tak podzielę 😉 Ja byłam bardzo przejęta tym co mam okazję oglądać na własne oczy.

 

Jeśli chodzi o ów młyn to jest to, przynajmniej dla mnie (ale pewnie nie tylko), jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc w Prypeci.  Szczególność tego miejsca podkreśla też fakt, że młyn ten miał być dopiero oficjalnie otwarty na święto 1 maja. Niestety awaria elektrowni i ewakuacja zatrzymała go na zawsze, nie dając mu nawet pożyć…

Ogólnie dużo czasu nie mieliśmy, gdyż po przyjeździe w dane miejsce dostawaliśmy określoną ilość czasu – tu chyba było ok 2h i po tym czasie mieliśmy wrócić na miejsce zbiórki aby udać się w kolejne miejsce. Więc po szybkich oględzinach diabelskiego młyna ruszyliśmy dalej. Trafiliśmy, chyba tak nawet bardziej losowo, do jakiegoś budynku ale nie mieszkalnego, bardziej jakiś usługowy. Na nim tj. na dachu były jakieś napisy, Tomek odczytał je ale ja teraz już nie pamiętam (tam nie wiedziałam jeszcze, że „kiedyś” będę o tym pisać, więc ani nie zanotowałam ani nie utkwiło szczególnie w pamięci :/). Wrzucam fotki, może ktoś coś odwrotnie będzie potrafił odczytać.

Teraz, wrzucając zdjęcia zaczęłam się zastanawiać dlaczego ja nie mam zdjęć budynków z dołu, całości budynków i tak szukam w pamięci i szukam i doszłam do tego – ja ich przecież nie widziałam z dołu, bo przeważnie przykrywały je drzewa i krzaki i na zdjęciach byłyby same takie drzewa jak choćby na zdjęciu powyżej.

A co do tego powyższego budynku, który spenetrowaliśmy to jest on w każdym bądź razie niedaleko młyna i niedaleko Szkoły nr 3. I owa właśnie szkoła była naszym kolejnym zwiedzanym obiektem. Szkoły i przedszkola robią niesamowite wrażenie. Taki zatrzymany czas, który tak dziwnie się odczuwa. Książki, przybory szkolne, zeszyty, dzienniki wszystko to można znaleźć, pooglądać, poczytać jak ktoś potrafi ;). Mieszkania są bardzo ogołocone ale tutaj są ławki, tablice szkolne, plakaty, nawet w tej był kozioł na sali gimnastycznej – można byłoby nawet poskakać jakby ktoś miał chęć. Dlatego pewnie są to miejsca tak chętnie odwiedzane.

Te porozrzucane maski na mnie akurat robiły najmniejsze wrażenie – chodzą słuchy, że w ogóle ktoś to zrobił specjalnie. I tak pewnie było, bo w żadnych dostępnych materiałach nie było mowy o chodzeniu dzieci w maskach. Do momentu ogłoszenia ewakuacji niewiele osób wiedziało, że coś tak dużego się wydarzyło. Na żadnych zdjęciach, filmach nie widać aby mieszkańcy chodzili w maskach (służby mundurowe tak ale mieszkańcy nie).

Zdjęcia ze Szkoły nr 3:

Po tym zaczęliśmy zmierzać na plac centralny Prypeci na miejsce zbiórki. Po drodze porobiłam jeszcze trochę zdjęć, m.in w budce telefonicznej, która była właśnie na rogu Białego Domu.

I na tym na dziś kończę. Ten dzień był jeszcze bardzo długi i ciekawy Obiecuję, że teraz już tak dużej przerwy do kolejnej części nie będzie 🙂

 

2 komentarze

  1. Dla mnie czas zatrzymał się w całym tym miejscu- zdjęcia fantastyczne! A te z tą Panią w telewizorze- genialne? czekam z niecierpliwością na kolejny opis tego ciekawego dnia?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *