Czarnobyl część 8

6 października 2016 r – dzień 5 cd

Po karmieniu mega sumów udaliśmy się już ostatni raz do Prypeci.

W związku z tym, że wcześniej nie byliśmy jeszcze w Hotelu Polesie, to musieliśmy to teraz nadrobić. A że już prawie wszyscy byli tam wcześniej, to byliśmy sami 🙂 Pogoda była wyśmienita. W Prypeci jak świeci słońce to jest przyjemnie, mimo widoku niszczejącego miasta, ale jak jest ponuro, szaro i pada deszcz to i ciarki mogą przejść ;).

Hotel Polesie
widok z Hotelu Polesie
widok na elektrownię z Hotelu Polesie
i jeszcze jeden widok na elektrownię – jak w tv 😉

widok z Hotelu Polesie na Dom Kultury Energetyk i na Plac Główny (zrobił się z niego park :/)
widok z Hotelu Polesie na diabelski młyn (tam jest za mną ;))
elektrownia i gąszcz drzew

Jeśli chodzi o Hotel Polesie to jest dość mocno zniszczony. Z dachu mimo, że do najwyższych budynków nie należy, rozciągają się ciekawe widoki – widać dźwigi, elektrownię, Plac Centralny, diabelski młyn i trochę miasta, którego z dołu nie widać w ogóle. Na zdjęciach można zauważyć jak Prypeć zarosła :/. I właśnie tutaj można poszukać zdjęć z Prypeci z okresu jej świetności i sobie porównać. Praktycznie jakby to były dwa różne światy. I tak też się czułam będąc tam – jakbym nie była w Prypeci. Stojąc i chodząc w tym gąszczu drzew można się zgubić. To nawet odrobinę nie przypomina tego wszystkiego co było kiedyś. Owszem budynki się zgadzają ale całe otoczenie ich to już zupełnie inna bajka. Tego nie da się tak łatwo opisać. To trzeba zobaczyć. Zdjęcia, które oglądałam przed wyjazdem z przed awarii, a to co widziałam na żywo to jakby całkiem co innego. Ciężko sobie wyobrazić, że tu była ulica, widać było ten budynek ale jeszcze kilka innych a teraz to prawie nic nie widać. Dlatego widoki z dachów są najciekawsze…. Choć zabronione :/

widok z Hotelu Polesie na dźwigi
Hotel Polesie w środku
na dachu 😉

pomiędzy próbowałam złapać elektrownię
drzewa na dachu też są
i znów młyn
dowód że to Hotel Polesie 😉

korytarze Hotelu Polesie

Gosia w telewizorze część 2 (pierwszą można poszukać w innych częściach ;))

Stamtąd przeszliśmy do budynku obok, bardzo ważnego – Budynek Komitetu Partii, władz miejskich. Jak dobrze teraz pamiętam to tam zbierali się wszyscy ważni i władni i stamtąd zarządzano ewakuacją i ogólnie skutkami awarii w mieście – tam dowodzono wszystkim.

Budynek Komitetu Partii, władz miejskich – jeden z ważniejszych obiektów o ile nie najważniejszy 😉

namalowano na nim takiego kwiatka – mnie się on akurat podoba

może tam są jakieś ważne dokumenty partyjne… 😉 choć dla mnie i tak byłyby bezużyteczne bo języka nie znam
przemówienie zostało wygłoszone 😉
dobrze że mi nic na głowę nie spadło …
widok na Hotel Polesie – na zdjęciach wyżej są ujęcia z tego dachu
w dzień mogą ciarki przejść, bo takie korytarze kojarzą mi się z horrorami 😉 a co dopiero nocą …

Budynek Komitetu Partii

I poszliśmy dalej do Kina Prometeusz, by zobaczyć go w dzień. Wcześniej byliśmy tam jak było ciemno i padało. Teraz, w słońcu, te kamienie robiły jeszcze lepsze wrażenie. Ja chętnie bym u nas taki budynek zobaczyła – mógłby się ktoś postarać i coś takiego ładnego postawić 🙂

Kino Prometeusz

tutaj najprawdopodobniej stał Pomnik Prometeusza, który został przeniesiony pod elektrownię (w poprzedniej części jest jego zdjęcie)

Niedaleko od kina znajduje się Cafe Prypat i tam się udaliśmy. Chcieliśmy to miejsce także zobaczyć w świetle dziennym. W tym miejscu też chętnie spędzałabym czas… Ja nadal uważam, że Prypeć była doskonałym miejscem do mieszkania. I ja naprawdę chętnie bym tam zamieszkała…

Cafe Prypat

Zaraz po tym szybki rzut okiem na szpital, bo czasu było mało ale ja i tak nie miałam ochoty tam wracać 😉

Szpital zza krzaków 😉

Na sam koniec zwiedzania Prypeci wybraliśmy najbardziej zniszczony budynek jaki tam spotkałam – Szkoła nr 1. W dużej części jest już zawalona. Z sercem na ramieniu weszliśmy tam na chwilkę.

No i niestety to byłoby na tyle co widzieliśmy w Prypeci. W tym dniu wyjeżdżaliśmy sporo szybciej. Jak dobrze pamiętam teraz to pociąg był po 17. A dlaczego? Bo wieczorem była zaplanowana impreza „dezaktywacyjna” 😉 w Chacie Guta. No a co się dzieje w Chacie Guta pozostaje w Chacie Guta 😉

Jeszcze ostatnie spojrzenie na Prypeć przez szybę autokaru.

wydaje mi się, że ten budynek musi być ciekawy bo chyba jest mało odwiedzany, takie moje przypuszczenie 😉 (gdzieś na wyjeździe)

Mam jeszcze zdjęcie tabliczki z godzinami, chyba odjazdów pociągu, bo na pewno jest to zrobione na stacji (ja nie mam pojęcia co jest tutaj napisane). I może właśnie wracaliśmy tym pociągiem o 17:05. A może tym o 15:55…

to czerwone to chyba oznacza „Stacja Semichody” 😉

Dotarliśmy tego dnia do Sławutycza, gdy było jeszcze jasno, więc zrobiłam kilka fotek.

Pomnik Rodziny w Sławutyczu
Sławutycz – Pomnik Rodziny

Hotel Sławutycz – tu spaliśmy tzn ja ze Sławkiem i jeszcze chyba 2 pary

ale bliżej nie podeszłam 😉 ze zmęczenia chyba a siły trzeba było pozbierać na wieczór 😉

I to by było na tyle…. Choć dzień ten się jeszcze nie skończył 🙂 I muszę Was zmartwić, bo to i tak i tak nie jest koniec tej opowieści 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *